Samba
Symbol kultury hippisów ma 70 lat
Symbol kultury hippisów ma 70 lat
Dla wielu jest symbolem kultury hippisów. Legendarna Samba zadebiutowała 70 lat temu, ale do dziś budzi ogromne emocje i jest poszukiwanym klasykiem.
W kwietniu 1951 roku po raz pierwszy po wojnie odbyły się targi IAA we Frankfurcie. Volkswagen prezentował swoje pojazdy na stoisku o powierzchni 1350 mkw. Było na czym oko zawiesić. Marka z Wolfsbugra zbudowała na nim kopię części linii montażowej Garbusa, a niespotykana wówczas, wręcz surrealistyczna instalacja oświetleniowa wprawiała zwiedzających w osłupienie. W mediach stoisko targowe okrzyknięto Świątynią Volkswagena, a koncepcja wyznaczyła trendy dla przyszłych wystaw.
Minibus – wersja specjalna
Jednym z najważniejszych wydarzeń tej wystawy była światowa premiera nowego pojazdu wieloosobowego z 25-konnym silnikiem. W chwili debiutu nosił zwyczajną i prostą nazwę Minibus – wersja specjalna. Zakres zmian względem wersji bazowej nie był jednak zwyczajny. Za cenę, która początkowo wynosiła prawie 3000 marek, nabywca otrzymywał praktyczne auto z dwukolorowym nadwoziem, aluminiowymi listwami ozdobnymi o łącznej długości 11 m i 12 cm (nie można było z nich zrezygnować) oraz chromowanym przednim zderzakiem. Spotykane wcześniej tylko w omnibusach przeszklenie z charakterystycznymi „świetlikami” składało się łącznie z 23 szyb – montowano je w autach wyprodukowanych od czerwca 1951 do sierpnia 1963 roku (warto pamiętać, że okno przesuwne w drzwiach kierowcy i pasażera było liczone jako jedna szyba). Samochody wyprodukowane od sierpnia 1963 do lipca 1967 roku miały 21 okien. Poszerzenie klapy tylnej wymusiło usunięcie okien narożnikowych. Ciekawostką jest, że dopiero w lutym 1955 roku zastąpiono narożnikowe okna z pleksiglasu oknami z bezpiecznego szkła. W Szwajcarii jeszcze dziś niektórzy nazywają Sambę Plexibus. Za sprawą mocnego przeszklenia nadwozia tak skonfigurowany Bulli wyglądał niczym turystyczny autobus. Dochodził do tego jeszcze duży, składany harmonijkowo dach, dzięki któremu osoby jadące w drugim czy trzecim rzędzie mogły poczuć się jak w kabriolecie. Nie wszystkie egzemplarze mają taką konfigurację – oznaczone kodem M 130 są fabrycznie pozbawione świetlików i otwieranego dachu.
Wykończenie wnętrza przewyższało ówczesne standardy. Ściany boczne były tapicerowane, nie brakowało też chromowanych wykończeń czy zegarka. Odpowiednią oprawę audio zapewniało opcjonalnie montowane w desce rozdzielczej radio Auto Super. Bogata konfiguracja pozwoliła na sprzedawanie samochodu w USA jako Microbus Deluxe. W Niemczech VW pozostał przy skromnej „wersji specjalnej”, a od 1952 roku przy równie nieemocjonującym określeniu „model specjalny”.
Wykończenie wnętrza przewyższało ówczesne standardy. Ściany boczne były tapicerowane, nie brakowało też chromowanych wykończeń czy zegarka. Odpowiednią oprawę audio zapewniało opcjonalnie montowane w desce rozdzielczej radio Auto Super. Bogata konfiguracja pozwoliła na sprzedawanie samochodu w USA jako Microbus Deluxe. W Niemczech VW pozostał przy skromnej „wersji specjalnej”, a od 1952 roku przy równie nieemocjonującym określeniu „model specjalny”.
Skąd się wzięła nazwa „Samba”?
Chwytliwą nazwę modelowi nadali... klienci. Po siedmiu dekadach nie można już dokładnie prześledzić źródła jej pochodzenia, ale nazwa „Samba” prawdopodobnie jest skrótem od niemieckiego określenia „Sonnendach-Ausführung mit besonderem Armaturenbrett” (wersja z szyberdachem i specjalną deską rozdzielczą) lub od „Sonder Ausführung mit besonderer Ausstattung” (wersja specjalna ze specjalnym wyposażeniem). Biorąc pod uwagę tamte czasy i modę, nie można również wykluczyć, że inspiracja pochodzi od egzotycznie brzmiącej nazwy żywiołowego brazylijskiego tańca. W pewnym momencie okazało się, że potoczna nazwa weszła do stałego użytku. Samba pojawiła się w oficjalnym holenderskim cenniku modelu w 1954 roku.
Seryjna produkcja Samby rozpoczęła się 27 czerwca 1951 roku, a zakończyła w lipcu 1967 roku. Wyprodukowano niemal 100.000 egzemplarzy. Najstarszy znany egzemplarz jest własnością kolekcjonera z Nadrenii. Praktycznie cała historia pojazdu jest udokumentowana. Właściciel ma nawet oryginalną fakturę zakupu. W porównaniu z dzisiejszymi cenami rynkowymi kwota 9.025 marek może wydawać się śmiesznie niska. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w tamtych czasach średni roczny dochód w Niemczech Zachodnich wynosił tylko 3.579 marek.
Poszukiwane przez kolekcjonerów
Obecnie Samby są bardzo poszukiwane przez kolekcjonerów, co znajduje odzwierciedlenie w ich cenach. W ostatnich latach modele w najlepszym stanie wielokrotnie osiągały na aukcjach zawrotnie wysokie ceny. Rekordowa kwota padła w 2017 roku na aukcji prowadzonej przez Barrett-Jackson – samochód trafił do nabywcy, który zapłacił za niego 302.500 dolarów! Jeżeli ktokolwiek nosi się z zamiarem zakupu Samby, powinien bardzo dokładnie prześledzić historię samochodu, a nawet poprosić Volkswagena o sprawdzenie auta w swoich archiwach. Może bowiem się okazać, że auto wyglądające jak Samba nie zostało wyprodukowane jako Samba, co istotnie obniża jego wartość.
Więcej informacji ze świata marki Volkswagen znaleźć można w magazynie „Volkswagen Trends”, z którego pochodzi powyższy artykuł.